Zdzisław
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 520
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 6:16, 17 Kwi 2018 Temat postu: 1% podatku PIT na cele schroniska dla koni Tara |
|
|
Schronisko dla koni istnieje od 20 lat . zajmuje się ratowaniem najsłabszych koni przeznaczonych na rzeź, prowadzi również dom spokojnej starości dla koni, które służyły człowiekowi, pełni też role edukacyjną wśród młodzieży powodując tym samym zmianę podejścia do zwierząt.
Fundacja Tara – schronisko dla koni
KRS: 0000223306
1% podatku PIT na cele statutowe Tary
Tara – Schronisko dla Koni, właściciele i pracownicy: Scarlett, Piotr, Ikar Szyłogalis powstało w 1995 roku w okolicach Wrocławia z prywatnych środków Scarlett Szyłogalis, powódź 1997 nie pozostawia szans na przetrwanie, konie uratowano; po apelach o pomoc w znalezieniu bezpiecznego miejsca, z dala od wody- Poręby- Goszcz koło Twardogóry, 65 km od Wrocławia. Nieustannie wykupują, ratują konie. Obecnie – 67 koni, inne zwierzęta, uratowanych koników około 100, niektóre już odeszły.
Jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie nie dobija się starych, chorych, kalekich koni, daruje im się drugie życie.
W Tarze przybywa zwierząt, co jakiś czas Szyłogalisowie muszą na zawsze rozstać się z którymś z podopiecznych.
Tak było niedawno z Kasią. Była u nich rok, miała okrutnie połamana nogę, kulała, przyłączyła się do jednego z czterech stad w schronisku, do “staruszków”. Pochodziła z sąsiedniej wioski, była już bezużyteczna w gospodarstwie, a na swoją końska emeryturę nie miała szans. Na szczęście wykupił ją znajomy weterynarz i pozostawił w Tarze.
Wielu znajomych pukało się w czoło. “Po co?” Ale nie wszyscy, wielu pomagało, jak np. Piotr. Jest to niesamowity człowiek. Takie połączenie Indianina z cowboyem. Już na początku znajomości dał się sprawdzić jako wypróbowany przyjaciel, na pomoc którego zawsze można liczyć. W czasie pamiętnej powodzi w 1997 roku to On właśnie uratował zwierzęta. To był egzamin dla obojga, dla Niego i Scarlett. Pozostali razem, pobrali się.
Scarlett Szyłogalis, właścicielka schroniska, z zachwytem opowiada o pewnym miejscu na Dolnym Śląsku.
To stare cmentarzysko dla koni, położone na terenie pałacu w Kliczkowie, koło Bolesławca, jedno z dwóch takich miejsc w Europie. Zamek obronny, zbudowany pod koniec w 1297 roku, w połowie XVIII wieku, już jako pałac, trafia do rodu von Promnitz, właścicieli wielu obiektów, m. inn. w Pszczynie i zameczku myśliwskiego w Promnicach.
Byli oni miłośnikami koni, jak i zresztą ród kolejnych właścicieli, zu Solms-Baruth. Von Promnitzowie i ród zu Solms- Baruth mieli stajnie pełne najwspanialszych wierzchowców, godnych wówczas nosić samego cesarza. Dość powiedzieć, że czasom świetności pałacu zawdzięczamy cmentarz dla koni; kilkusetletnie obeliski, z nieczytelnymi już imionami koni, datami, do dziś świadczą o tym, ze koń miał ważne miejsce u boku ówczesnej arystokracji i zasłużył wówczas nawet na specjalne miejsce pochowku.
Scarlett Szyłogalis- Przecież kochamy naszych przyjaciół, jakimi tak bezinteresownie potrafią być tylko zwierzęta. Koń pracuje dla nas, nosi nas, wozi, kilkanaście a często kilkadziesiąt lat, wystarcza mu nasze przytulenie, poklepanie za całą miłość. Wierze w to, ze odejście zwierzęcia nie musi oznaczać zapomnienia, zamknięcia tematu. Dobrze jest mieć miejsce, przy którym można wspomnieć swojego ukochanego konia, momenty, których wspólnie doświadczaliśmy, te ciężkiej pracy, i te szalonego pędu przez łąki, często łez wylanych tak wprost w grzywę, by nikt nie widział..- Kiedyś inaczej traktowano zwierzęta, bez koni nie byłoby wojska, pracy w polu, ale i transportu, poczty, polowań, miłosnych przejażdżek. Ale czy to znaczy że teraz, gdy mamy auta, całą tą technikę mamy zapominać po śmierci o naszych zwierzętach? Przecież z jakiegoś powodu kupujemy konia, karmimy, kochamy?
Scarlett przytula kilkumiesięcznego Negra, sierotkę, którego matce lekarze nie chcieli pomoc. Nirwana odeszła. -Marzy nam się cmentarz dla koni, dla naszych, i dostępny dla wszystkich, dla których koń to nie tylko kupa miecha czy odpad. Otwarty dla tych, którzy chcą zachować pamięć o przyjacielu, powspominać, uronić łzę. Rozumiem, ze dla niektórych to fanaberia, ale dla nas koń ma duszę, a wiem, ze nie tylko my tak myślimy.
Piotrek obejmuje Scarlett, wie o czym ona teraz myśli. O Kasi. – te ostatnie dni były dla niej i dla nas bardzo ciężkie, wiedzieliśmy, że nie przeżyje, bardzo cierpiała, byliśmy z nią te ostatnie godziny cały czas. Nie chcieliśmy, żeby odchodziła samotnie; czuła, że jej nie zostawiamy w tej drodze do innego świata.
Scarlett obciera przemarznięta ręką łzy -my wiemy, że tam, po drugiej stronie są wiecznie zielone pastwiska, wiemy, że tam już nie boli ja noga, że wolna galopuje.. -To nie pierwszy koń, którego pożegnaliśmy, ale zawsze jest tak samo, łzy, smutek, to kawałek nas, naszej rodziny odchodzi. Teraz Kasia dołączyła do starych przyjaciół z Tary, do Jagi, Harnasia, Cytrusa, Nirwany już razem, może uskrzydlone fruną z wiatrem w grzywach, wiecznie wolne, rozmarza się Scarlett.- Chcielibyśmy podtrzymać tradycje, która zapoczątkował cmentarz w Kliczkowie, jako jedyny w Polsce, oczywiście dziś nieczynny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|